Gdy radni Rady Miasta głosowali za wprowadzeniem Karty Mieszkańca, a następnie za ulgami i przywilejami dla kołobrzeżan, z których mają w ramach tej Karty korzystać od 1 lipca, przewodniczący Rady Miasta i lider Klubu Obywatelski Kołobrzeg, Jacek Woźniak jako jedyny (z jednym wyjątkiem) się wstrzymywał, a w przypadku darmowych przejazdów dla osób w wieku 60 plus, był przeciw. Poparł jedynie darmową opiekę przedszkolną dla dzieci.
Przypomnijmy, że Kołobrzeska Karta Mieszkańca to realizacja najważniejszego punktu programowego Anny Mieczkowskiej z ostatnich wyborów prezydenta Kołobrzegu. Ale propozycje socjalne czy prospołeczne mieli wszyscy kandydaci na ten urząd, a Jacek Woźniak w jednym z wywiadów mówił wtedy, że jest „wrażliwy społecznie”. Co się stało teraz, że wstrzymuje się w głosowaniach lub jest przeciw, pyta lidera Obywatelskiego Kołobrzegu nasza dziennikarka. Oto co odpowiedział (wypowiedź autoryzowana):
– Karta Mieszkańca to produkt marketingowy, w którym władza wmawia mieszkańcom Kołobrzegu, że robi im dobrze, za ich własne pieniądze, oczekując wdzięczności. Co więcej, jest skierowana wyłącznie do wąskiej grupy osób, potencjalnych wyborców w kolejnych wyborach, do Europarlamentu, do Sejmu, czy Senatu. I niestety, ludzie dają się na nią nabierać. – mówi Jacek Woźniak. I dodaje: – Karta Mieszkańca segreguje mieszkańców. Część będzie mogła skorzystać z każdego jej komponentu, ale większość tylko z pojedynczych. Żeby to zobrazować, niech pani redaktor odpowie sobie na pytanie, z którego komponentu, z tych dotychczas uchwalonych, będzie pani mogła skorzystać osobiście? Podpowiadam – z żadnego. Niektóre z propozycji są niezgodne z prawem, ale o tym Kołobrzeżanie dowiedzą się w kolejnych miesiącach. Skrajną manipulacją jest wmawianie ludziom, że coś jest za darmo (np. opieka przedszkolna). Nie ma nic za darmo, a władza nie dysponuje swoimi pieniędzmi, tylko naszymi. Za wszystko ktoś będzie musiał zapłacić. Ciekawostką jest to, że wszystkie uchwały przyjęte na ostatniej sesji, nie wymagały uchwały programowej. I najważniejsze, koszty są wydatkiem bieżącym. Zarówno Janusz Gromek, jak i skarbnik miasta przestrzegali przed zbyt dużym rozdawnictwem, a skarbnik wręcz wskazywał na zmieniające się relacje dotyczące stosunku wydatków bieżących, do dochodów bieżących. A budżet miasta na rok 2019 zakłada aż 34 miliony złotych deficytu. Do dziś pani prezydent nie wskazała, jak zamierza zarobić na te wydatki, które w kolejnych latach będą szły w miliony.
Na zdjęciu przewodniczący Rady Miasta Jacek Woźniak (w środku) podczas ostatniej sesji Rady 24 kwietnia. To wtedy zostały przyjęte trzy pierwsze ulgi dla mieszkańców Kołobrzegu. Następne mają być głosowane na kolejnych sesjach. Więcej pisaliśmy o tym tu: PRZECZYTAJ
Specjalista od promuf komicznych nie wyjasnił jak 60+ miałby skorzystać z darmowego przedszkola – co by się z tymi „komponentami” zgodziło;)
Możesz zaklinać rzeczywistośc, ale Woźniak ma rację. Rozdawać pieniądze potrafi każdy głupi.