Rozmawiamy z połową duetu Ajana – Krzysztofem Grabowskim. W pełnym składzie Ajana, z Agnieszką Grabowską, zagra już w sobotę w Regionalnym Centrum Kultury. Początek koncertu o godz.19. Bilety kosztują 20 zł. Na koniec koncertu spośród osób na widowni zostanie wylosowana osoba, która otrzyma gasdruma, niezwykły instrument z pracowni Krzysztofa Grabowskiego.
– Ajana ponoć z aramejskiego znaczy źródło.
– Tak wytłumaczyła mi to żona.
– Rodzinne muzykowanie to dobry sposób na życie?
– Wydaje się, że dobry. Dzięki muzyce znaleźliśmy z moją żoną nową przestrzeń. Wcześniej staraliśmy się znaleźć wspólny język w muzyce popularnej, rozrywkowej, ale w ogóle nie było nam po drodze. Aż pewnego razu natknąłem się na hangdrumy i postanowiłem wykonać swój. Powstał mój pierwszy gusdrum. I gdy właśnie taki pierwszy instrument udało mi się samemu zrobić i zacząłem na nim grać to moja żona zaczęła intuicyjnie śpiewać. Tak się zaczęła Ajana. To jest połączenie śpiewu intuicyjnego mojej żony i mojego doświadczenia jako muzyka klasycznego. To jest, myślę, fajne połączenie świeżości i doświadczenia.
– Gracie muzykę relaksacyjną. Jaki jest wpływ muzyki na człowieka?
– Nasza muzyka oparta jest na prostych, bardzo energetycznych dźwiękach gasdrumu. W dużym skrócie chodzi w tej muzyce o to samo o co w muzyce gongów czy mis tybetańskich. Gong jest tak skonstruowany, że częstotliwości, które powstają podczas grania działają na częstotliwości naszych komórek i jeżeli wchodzą one w rezonans to wytwarza się dodatkowa energia. Dzięki temu taka muzyka relaksuje, wprowadza równowagę, pobudza do kreatywności i działa terapeutycznie. Moje gasdrumy też wibrują na odpowiednich częstotliwościach i to są te częstotliwości, które mają właśnie lecznicze działanie na człowieka.
– To jest zupełne inna muzyka od tej, którą słyszymy na przykład w radio.
– Kiedyś muzykę się komponowało, dziś się ją produkuje. I często to co słyszmy wokół nas to jest właśnie taka wyprodukowana, przeładowana dźwiękami muzyka. My staramy się zachować w naszej muzyce przestrzeń. I zdaję sobie sprawę, że nie będzie leciała w komercyjnych rozgłośniach radiowych, to zawsze będzie muzyka niszowa.
– Wspomniał pan o gasdrumach. Sam je pan wykonuje. Niewiele osób to potrafi.
– Zainspirowałem się hangdrumami, które robi tylko jedna fabryka na świecie. Odpowiedzią na nie są gasdrumy, które można wykonać samemu jeżeli jest się po trosze ślusarzem i muzykiem. Robi się je z butli gazowych. Przy wystarczającej ilości cierpliwości i zawziętości – ja się uczyłem robić je dwa lata – można dojść do dobrych efektów. Te instrumenty, które sam wykonałem teraz stroją, mają fajne dźwięki i nie kosztuje taki instrument 5 tysięcy euro tylko dużo mniej. Jest więc podwójna satysfakcja.
Jestem muzykiem i od 25 lata mam do czynienia z tak ulotną materią jaką jest muzyką i teraz odnajduję prawdziwą radość w chodzeniu po złomowiskach w wyszukiwaniu butli i tworzeniu później z nich materialnych przedmiotów, instrumentów.
– Na koncertach występujecie w duecie, ale dźwięków słychać znacznie więcej. Co więcej każdy koncert jest inny.
– Gasdrumy są podstawą harmoniczną, a później dodaje do aranżu, który buduje w 100 procentach na scenie różne perkusionalia i inne instrumenty, na przykład flet. Wspomaga nas technologia Loop, dzięki której możemy zapętlać dźwięk i nie trzeba w takie granie angażować całego zespołu. Dzięki temu mogę też budować i buduje na koncertach za każdym razem inny aranż, a moja żona za każdym razem śpiewa inaczej. Koncert ma za każdym razem wymiar improwizowany.
– Na koncercie w sobotę będzie można też kupić waszą płytę.
– Dwa lata temu nagraliśmy płytę Ajana. Jest tam dziewięć utworów. To nie są stricte piosenki. Tylko jeden utwór pochodzi z repertuaru Magdy Umer „Wody są czyste”. To jest jedyna piosenka, którą wykonujemy z tekstem. Zaaranżowaliśmy ją na nasz sposób. Materiał nagraliśmy u naszego kolegi Monomotiv, który zrealizował nagranie i dodał trochę od siebie. Tu duże podziękowania też dla Hotelu Arka Medical Spa, który zasponsorował naszą płytę i gdzie graliśmy już kilka koncertów.
– Jakie plany na przyszłość?
– Przede wszystkim koncerty. W naszym przypadku najbardziej wiarygodny jest koncert i kontakt z dźwiękiem na żywo.Patrząc na odbiór naszej muzyki, na to jak ludzie reagują to umacniamy się w przekonaniu, że warto.
Fot.: archiwum prywatne. Na zdjęciach Krzysztof i Agnieszka Grabowscy