4463 głosy oddane 21 października w wyborach prezydenckich na kandydata PiS, Macieja Bejnarowicza, mogą w drugiej turze przeważyć szalę zwycięstwa na jedną (Anna Mieczkowska) lub drugą (Jacek Woźniak) stronę. Tylko komu je przekazać i czy w ogóle to robić? Na kogo wyborcy prawicy powinni zagłosować 4 listopada, skoro z obojgiem pozostałych w grze o prezydencki fotel kandydatów, PiS-owi jest nie po drodze? Chyba więc mamy do czynienia w Kołobrzegu z tym, co nazywa się słabością koalicyjną PiS-u.
Na zdjęciu (od lewej) europoseł Czesław Hoc (PiS), Maciej Bejnarowicz i Henryk Carewicz. radny w sejmiku woj. zachodniopomorskiego (PiS) podczas konwencji wyborczej.
Przekazanie głosów PiS z pierwszej tury wyborów prezydenckich Annie Mieczkowskiej z „Kołobrzeskich Razem”, czyli w rzeczywistości głównie Platformie Obywatelskiej, jest z oczywistych względów niemożliwe. Zostaje tylko Jacek Woźniak, ale ten kandydat też z powodów światopoglądowych (in vitro) oraz jego 20-letniej pracy w samorządzie i współpracy z PO, nie jest dla tej partii łatwym wyborem.
Co teraz? Może wygrać zwykły, polityczny pragmatyzm. Skoro współpraca z PO jest wykluczona to tym samym, koalicja z Jackiem Woźniakiem staje się możliwa. Może też zadziałać znany mechanizm zawarty w starej maksymie „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem” – po przegranych wyborach prezydenckich w Kołobrzegu, PiS może odpowiedzieć Platformie, tworząc z klubem radnych Jacka Woźniaka właśnie koalicję i w ten sposób zyskać przewagę w Radzie Miasta. Kruchą, bo zaledwie jednogłosową, ale jednak przewagę.
Tylko jak to teraz ogłosić, skoro już pierwszy komunikat europosła PiS Czesława Hoca, że jego partia na 90 procent nikogo nie poprze (pozostawiając sobie w ten sposób 10 procent na spore pole manewru) spotkał się od razu ze stanowczą reakcją jednego z hierarchów kościoła. Ks. prałat Tadeusz Wilk w swoim liście otwartym do europosła PiS napisał m.in., że „katolik nie ulegnie pokusie koalicji ze zwolennikiem „cywilizacji śmierci” (chodzi o in vitro). Do zwolenników tzw. „cywilizacji śmierci” kapłan zaliczył i Annę Mieczkowską i Jacka Woźniaka. I już dzień później europoseł usztywnił swoje stanowisko i ogłosił, że partia, którą reprezentuje, nikogo nie poprze.
Z tej kłopotliwej sytuacji PiS mogą wybawić jego niezależni sympatycy z Maciejem Bejnarowiczem (nie jest członkiem PiS, podobnie zresztą jak pozostałych czworo radnych w sześcioosobowym klubie PiS, który wkrótce zasiądzie w nowej Radzie Miasta) na czele. Ich partyjna dyscyplina nie obowiązuje. Wprawdzie były kandydat PiS-u na prezydenta Kołobrzegu w oświadczeniu opublikowanym na stronie maciejbejnarowicz.pl dał wolną rękę swoim wyborcom, jak mają głosować 4 listopada, to jednak dziś podczas spotkania z dziennikarzami dał jasno do zrozumienia, że on sam ma w tej sprawie wyrobione zdanie. Czy oficjalnie wypowie je na głos, wysyłając w ten sposób sygnał do swoich wyborców, przy którym nazwisku w drugiej turze wyborów mają postawić krzyżyk? Dowiemy się prawdopodobnie we wtorek. Wtedy ma się odbyć kolejna konferencja prasowa, na której mamy poznać wynik wewnętrznych konsultacji na prawicy w tej sprawie.
-Przed nami bardzo trudny wybór. Jest on na tyle trudny, że podjęliśmy konsultacje wewnętrzne i dialog, które mam nadzieje zaowocują stanowiskiem. Ja mam zdanie na ten temat, jednak ciężar prawie 4,5 tysiąca głosów oddanych na mnie, zobowiązuje do pewnej postawy, którą ja nazywam odpowiedzialnością. – mówił dziś podczas spotkania z dziennikarzami Bejnarowicz.
w punkt…