Trwa akcja odławiania lisów z Kołobrzegu na zlecenie starostwa powiatu kołobrzeskiego. Na razie rudzielce są łapane i wywożone do lasu, ale starosta nie ukrywa, że szuka firmy, która będzie je usypiać.
Fot. Archiwum. Na zdjęciu lis, który zadomowił się na wydmach przy Morskim Oku.
Lisy na dobre zagościły w Kołobrzegu i jest ich coraz więcej. Sympatyczne rudzielce regularnie widywane są m.in. na wydmach i w centrum miasta. Ostatnio podczas rowerowej wycieczki lis towarzyszył nam biegnąc ścieżką rowerową przez ekopark. Nie płoszyły go ani rowery ani spacerujący tamtędy ludzie.
– Lisy bardzo się oswoiły, nie boją się już ludzi i stanowi to coraz większy problem. – wyjaśniają miejscy urzędnicy. Przypomnijmy, że na ostatniej sesji Rady Miasta radni zdecydowali wspomóc starostwo powiatowe kwotą 4 tys. zł na „wyłapywanie i odstrzał lisów na terenie Kołobrzegu”. To wtedy radna Karolina Szarłata-Woźniak zwróciła uwagę, że lisy powinny być odławiane, a nie odstrzeliwane.
Na razie cała operacja odbywa się bez rozlewu krwi. Zwierzę jest zanęcane tak, by znalazło się w pułapce. Ta pułapka to specjalna klatka. Tak obezwładnione zwierzę jest ładowane do samochodu i wywożone do lasu. Ale to się wkrótce może zmienić.
-Firm specjalistycznych, które zajmują się odławianiem lisów, jest mało. Ta, z którą mamy podpisaną obecnie umowę nie wyraziła zgody na usypianie lisów. Moim zdaniem to nie rozwiązuje problemu i szukamy firmy, która po odłowieniu zwierząt poda im środek nasenny, a następnie lekarz weterynarii je uśpi. – mówi starosta kołobrzeski Tomasz Tamborski.
Jak tłumaczy starosta, wywożenie „miejskich” lisów do lasu oznacza skazanie ich na śmierć głodową lub powrót do miasta. – Lis miejski gubi instynkt zdobywania pożywienia w sposób dla niego naturalny, bo w mieście ma dostęp do resztek lub jest dokarmiany. – dodaje starosta. – Moim zdaniem rozwiązanie z usypianiem jest humanitarne.