O tym, że tej najpopularniejszej ryby nad polskim Bałtykiem będzie w przyszłym roku o wiele mniej i będzie ona prawdopodobnie dużo droższa niż dziś, mówią sami rybacy.
Takie będą, ich zdaniem konsekwencje podjętej przez unijną Radę ds. Rolnictwa i Rybołówstwa w Luksemburgu decyzji o jeszcze niższych niż w tym roku limitach połowowych. Rada przyjęła rekomendacje organizacji ekologicznych i rządów, które są za ochroną przełowionych stad dorsza na Bałtyku i ustaliła, że w 2017 roku na Bałtyku Zachodnim będziemy mogli złowić o 56% ryb mniej, a na Bałtyku Wschodnim o 25%. Oznacza to, że w 2017 roku całe polskie rybołówstwo ma do odłowienia zaledwie 8,8 tysiąca ton dorsza.
– Ograniczenia są konieczne, bo przez lata masowe połowy dorsza doprowadziły do dramatycznego spadku jego liczebności – mówią ekolodzy zadowoleni z decyzji Rady – Dla porównania w latach 2004-2005 stado wschodnie liczyło ok. 70 tys. ton dorszy podczas gdy jeszcze w połowie lat 80. było go ok. 700 tys. ton – dodają.
Co to oznacza dla miejscowości takich jak Kołobrzeg? Dorsza będzie mniej, to pewne. Będzie też prawdopodobnie droższy. Będziemy musieli też pomyśleć czym go zastąpić.
– Będziemy jeść flądrę, szproty i śledzia, których Unia pozwołiła akurat wyłowić w przyszłym roku więcej – mówi nam rybak spotkany w kołobrzeskim porcie – Będziemy mieli więcej łososia hodowlanego i zwiększymy produkcję pstrąga. Ale cena na pewno podskoczy w górę.
W Kołobrzegu i w przystaniach w Ustroniu Morskim i Dziwnowie cumują w sumie 74 jednostki. Są to kutry rybackiej o długości od 8 metrów 36. To o połowę mniej niż jeszcze kilka lat temu gdy z tych trzech portów w morze wypływało w sumie 140 jednostek.
a najdziwniejsze ze rybacy niz z tego nie będą mieli, znowu pośrednik zarobi 3 razy więcej niż rybak
rybacy nie zginą znowu dostaną rekompensaty z unii za nic nie robienie