To będzie bardzo osobisty tekst. Mój mały protest przeciwko seksizmowi w przestrzeni publicznej.
Wydawać by się mogło, że kobiety nie muszą już w XXI wieku (i dodatkowo niecałe trzy miesiące po tym, jak świętowaliśmy 100-lecie uzyskania przez kobiety w Polsce praw wyborczych) udowadniać, że ich umysły oprócz instynktu macierzyńskiego mają inne, rozliczne atrybuty takie jak m.in. inteligencja. Że ich role w życiu społecznym nie zawsze muszą być definiowane przez płeć, że czasy, gdy kobiet nie wpuszczano na uniwersytety lub na przykład musiały pisać książki pod imieniem i nazwiskiem męża, bo wydawnictwa odmawiały ich publikacji tylko z racji na płeć autorki, bezpowrotnie minęły.
Moje dobre samopoczucie (bo podczas kilkunastu lat pracy zawodowej nikt nie dał mi odczuć, że fakt noszenia spódnicy negatywnie wpływa na moje zdolności poznawcze) przerwały powtarzające się ostatnio w przestrzeni publicznej i ocierające się o seksizm wypowiedzi niektórych samorządowców, a nawet niektórych dziennikarzy, którzy – zakładam, że bezrefleksyjnie – rozpowszechniają te postawy w swoich mediach. A wszystko zaczęło się od tego, że prezydent Kołobrzegu wybrała dwie kobiety na swoje zastępczynie. Nie dano im nawet szansy na pokazanie co potrafią (lub czego nie potrafią, bo przecież może być i tak) tylko jeszcze tego samego dnia nazwano obie panie „Błyskotkami”, o czym poinformował jeden z portali. W tym kontekście określenie „Błyskotki” pojawiło się też w moich rozmowach telefonicznych z dwoma radnymi. Gdy pytam skąd to lekceważące określenie, słyszę w słuchawce albo śmiech, albo moi rozmówcy szybko zmieniają temat. Tyle nieuzasadnionej ironii i sarkazmu nie było wcześniej, gdy na wiceprezydentów Kołobrzegu wybierano mężczyzn. Nikt nie postrzegał ich przez pryzmat płci, ani nie kwestionował ich kompetencji na samym początku ich pracy w magistracie tylko dlatego, że dla odmiany noszą spodnie. Co się stało teraz? Naprawdę nie wiem. Czyżby panowie kilka miesięcy po tym, jak kobiety świętowały symboliczne zrzucenie gorsetów, które nie tylko boleśnie ściskały ich talię, ale też ograniczały ich role społeczne, założyli je sobie na głowę i mocno zawiązali?
Jeżeli, któryś z mężczyzn wciąż nie dostrzega problemu, to powiem wprost – jest to próba umniejszenia wartości obu pań w życiu publicznym poprzez stygmatyzację ich kobiecej tożsamości. „Błyskotka” w tym kontekście jest określeniem pejoratywnym. Są to działania werbalne, których „celem lub skutkiem jest naruszenie godności, w szczególności przez stworzenie upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery (…) ośmieszenie lub poniżenie” (podaję za raportem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka „Cyberprzemoc wobec kobiet”, gdzie opisane są również instrumenty prawne jak tej cyberprzemocy przeciwdziałać). A jeżeli dodatkowo w publicznej dyskusji słyszę jako argument w odniesieniu do urzędowych działań pani sekretarz miasta, że „panie tak mają czasami” to jest to nie tylko obraźliwe, ale też seksistowskie i zwyczajnie głupie i pokazuje, że niektórym panom brakuje argumentów.
Gdy niedawno kilku moich kolegów weszło przede mną do sekretariatu prezydent Kołobrzegu, a ostatni w tej grupie mnie przepuścił, powiedziałam z uśmiechem: „O, jesteś gentelmenem”. – A ja jestem za równouprawnieniem! – rzucił od razu inny, który przypadkowo usłyszał moje słowa. Ten argument jest nagminnie powielany przez niektórych mężczyzn, gdy akurat taki punkt patrzenia na płeć im pasuje. Tylko czy naprawdę dobre maniery i fakt bycia za równouprawnieniem się wykluczają? Moim zdaniem nie. – Proszę Monika…, żebyś nie mówiła, że jesteśmy chamami; – słyszę kilka dni później wypowiedziane z przekąsem słowa, gdy spotykam tych samych panów w drzwiach urzędu miasta. Ustępują mi drogi, jeden z nich kłania się i zamaszystym, teatralnym gestem wskazuje przejście. Szczerze mówiąc – zdębiałam. Takiej protekcjonalnej kurtuazji po moich kolegach się nie spodziewałam.
Świadomie nie wymieniam w tym tekście nazwisk. Daję panom szansę, której oni nie dali paniom wiceprezydentkom. Może to tylko takie nie najlepsze, rubaszne poczucie humoru, może naprawdę nie zdają sobie sprawy, że publiczne rzucanie choćby z przymrużeniem oka takich „żarcików” deprecjonuje kobiety piastujące najwyższe stanowiska w mieście. Ale jeżeli sytuacja się nie zmieni, będę pierwsza, która przy kolejnych wyborach będzie namawiać kobiety, by na tych panów nie głosowały. Czy wtedy, przy urnie wyborczej, ich płeć będzie miała dla tych radnych jakieś znaczenie? Odpowiedzcie sobie sami.
Monika Makoś
pocztamorska: W końcu napisałaś, pozdrawiam, to już było nie do wytrzymania.
Brawo, brawo, brawo. Tyle na ten temat. Proszę tylko pamiętać o „Błyskotkach” będą mówić pseudo mężczyźni w pseudo redakcjach. Normalny facet nie musi w ten sposób niczego udowadniać
Tak trzymać Moniko. Pozdrawiam.
Fantastyczny tekst.
W punkt
Niczego mądrego nie spodziewałem się po tym typku spod ciemnej gwiazdy, ale takiego chamstwa dawno nie było. Czy nie można jakoś izolować gościa…?
czy oni nie rozumieją że ośmieszają sami siebie…
Tak mocno zawiązali na głowie te gorsety że im mózgi wypłynęły
dawać nazwiska!!!
Bardzo dziękuję za ten tekst. Mądry, przenikliwy i odważny. Tak odważny, po spodniowcy ” i tak swoje wiedzą”, wzruszają mniej lub bardziej umięśnionymi ramionkami i ferują jubilerskie wyroki. To żenujące i zwyczajnie prostackie. Najgorsze jest to, że oni naprawdę tak myślą. Tak- czas ich wymienić bo na zmianę chyba za późno.