Znamy wartość zabytkowej baszty lontowej. Rzeczoznawca wycenił ją na 644 tys. zł. To prawie tyle samo za ile chce ją sprzedać obecny właściciel.
Przypomnijmy, prywatny przedsiębiorca od kilku lat stara się sprzedać zabytkowy obiekt. Jak dotąd nie znalazł jednak klienta na rynku. Zwrócił się więc do urzędu miasta, by ten odkupił basztę i uratował mocno podupadający zabytek. Zaproponował cenę 650 tys. zł.
Radni wyrazili zgodę na zakup baszty i urząd miasta zlecił jej wycenę. Przyszło nam na nią czekać kilka miesięcy dłużej niż planowano, bo pierwszy rzeczoznawca po dwóch miesiącach nagle wycofał się. W uzasadnieniu napisał o braku „możliwości odniesienia do podobnych zabytków, a tym samym niemożności wykonania wiarygodnej wyceny tego budynku”.
Drugie podejście do wykonania operatu szacunkowego baszty okazało się bardziej szczęśliwe. Dziś został on już przyjęty przez miasto. Rzeczoznawca wycenił zabytek na 644 tys. zł.
– Pani prezydent zdecydowała o powołaniu zespołu negocjacyjnego. – informuje rzecznik magistratu, Michał Kujaczyński. – W jego skład wejdą przedstawiciele wszystkich klubów radnych w Radzie Miasta.
Zespół, o którym mówi rzecznik, będzie negocjował z obecnym właścicielem baszty warunki zakupu oraz ostateczną cenę zabytku.
Baszta lontowa (prochowa) zbudowana została w XIV w. jako część gotyckich fortyfikacji Kołobrzegu. Przetrwała liczne wojny oraz przebudowę i likwidację twierdzy Przez lata mieścił się tam między innymi dom noclegowy, lokal gastronomiczny czy w końcu kołobrzeski oddział PTTK.
Gość chciał 650 tyś, wycena to 644 tyś. Ile miasto zapłaciło rzeczoznawcom i ile kasy zostało zmarnowanej. Przecież to jest cena jednego średniej wielkości mieszkania w Kołobrzegu. Nie mówiąc również o zmarnowanym czasie.
Chuck Norris by to załatwił zanim ratusz zdążyłby stęknąć i podrapać się po głowie. I jeszcze przy okazji rozwiązałby problem dzików.
Ta nieudolność i niemoc w rozwiązywaniu problemów o czymś świadczy lecz niestety nie pozytywnie.