Brak sygnału, rozłączanie rozmów telefonicznych czy w ogóle brak możliwości połączenia – to najczęstsze problemy miejskich urzędników w korzystaniu z usług telekomunikacyjnego operatora Orange. Stało się to na tyle uciążliwe, że prezydent Kołobrzegu chciała rozwiązać umowę, na co jednak druga strona nie wyraziła zgody.
O problemie poinformowała prezydent Kołobrzegu Anna Mieczkowska zamieszczając wpis na swoim Facebooku. Dołączyła do niego kopię pisma wysłanego do Orange.
-Orange we have a problem!!! – rozpoczęła swój wpis w mediach społecznościowych Anna Mieczkowska – Jako Państwa klient czyli Miasto Kołobrzeg nie jesteśmy w stanie korzystać z usług mobilnych Państwa sieci: brak sygnału, rozłączanie rozmów, brak możliwości połączenia itd. Sprawa jest nie tylko uciążliwa dla Nas, ale również zagraża bezpieczeństwu naszych mieszkańców oraz turystów – z usług sieci Orange korzystają również służby miejskie. Liczę, iż jako Cyfrowy Partner samorządu rozwiążecie ten problem…… Na ten moment zamiast pomocy i zdecydowanych działań otrzymaliśmy od was przepraszające pismo i brak zgody na rozwiązanie umowy. Czy i kogo będziecie przepraszać, kiedy straż miejska czy wydział zarządzania kryzysowego nie dotrze na czas? Ja tak tego nie zostawię. Może #UKE nas wesprze? Wciąż czekamy na odpowiedź, a przede wszystkim na działania! – zakończyła prezydent Kołobrzegu
Nasza redakcja wysłała pytanie prasowe do Orange. Jak tylko otrzymamy odpowiedź, opublikujemy stanowisko operatora na naszym portalu.
Stacjonarne nie mają tego problemu
Bez problemu można za to dodzwonić się do Urzędu Miasta wybierając numer telefonu stacjonarnego. Tu wszystko chodzi bez zarzutu. Na ich obsługę miasto ma podpisana umowę z firmą TOYA z Łodzi, której rocznie płaci 5-6 tys. zł (za telefony komórkowej rachunki w skali roku wynoszą ok. 13 tys. zł).
