Co sprawia, że dorośli i wydaje się inteligentni ludzie dają wiarę obietnicy wygranej, którą składa im dosłownie na ulicy przypadkowo napotkana osoba i tracą dużą kwotę pieniędzy?
Poniedziałek, 10 stycznia, około godziny 13. W okolicach latarni morskiej widać małą grupkę ludzi. Gdy podchodzimy bliżej okazuje się, że stoją wokół dużego kubła na śmieci. Na żółtej, brudnej pokrywie leżą cukierki, część z nich przykryta jest kartką. Trafiamy akurat na moment, gdy do małżeństwa seniorów, skuszonych obietnicą wygranej w pseudo grę „w cukierki” (wariant gry w tzw. „trzy kubki”), zaczyna docierać, że przed chwilą stracili dużą kwotę pieniędzy i że reguły tej „gry” chyba nie do końca były uczciwe. Gdy chcą interweniować, odzywa się nagle słusznej postury mężczyzna, który przyglądał się całemu zajściu.
-Proszę za mną coś państwu pokażę – mówi – Państwo też proszę za mną – zwraca się do pozostałych. I wszyscy posłusznie robimy kilka kroków w jego kierunku.
-Tu mam totolotka – pokazuje wyciągnięty z portfela kupon, nie daje go jednak nikomu do ręki, tylko szybko chowa z powrotem – Wygrałem ponad dwa tysiące złotych. Tak można wygrać, a nie tak jak tu stracić.
Wszyscy kiwają głowami. Gdy odwracamy się przy kuble na śmieci nie ma już nikogo. Między krzewami widać tylko plecy pośpiesznie oddalającego się mężczyzny, który przed chwilą wzbogacił się kosztem pary kuracjuszy.
-Wszyscy byli podstawieni, ten od kuponu odwrócił naszą uwagę, żeby tamten mógł się ulotnić – mówi z żalem starszy mężczyzna, gdy zdaje sobie sprawę, że został oszukany.
-Niepotrzebnie dałeś mu całą kwotę od razu do ręki – mówi jego żona.
-Ile państwo stracili? – pytamy.
-Dwa tysiące złotych.
Sprawa dotąd nie została zgłoszona na policję
Policja doskonale zna problem. Podobnie jak Straż Miejska. Od kilku lat mundurowi prowadzą kampanię informacyjną przestrzegając przed grą, w której wbrew obietnicom nie ma praktycznie żadnych szans na wygraną – rozdają ulotki w hotelach, wysyłają patrole, a nad deptakiem Rodziewiczówny zawisł duży baner z ostrzeżeniem przed oszustami.
Niestety wciąż znajdują się osoby, które naiwnie dają się wciągnąć w pseudo grę, której efekt może być tylko jeden – lżejszy portfel. A ukarać osoby namawiające do zagrania, nie jest łatwo. Przede wszystkim poszkodowani, którzy przystępują do gry i płacą, robią to dobrowolnie. Sam proceder kwalifikowany jest jako gra hazardowa (co zwykle karane jest tylko grzywną), a nie oszustwo, za które grozi więzienie. Trudno też jest jednoznacznie je udowodnić.
Wczoraj skontaktowaliśmy się z rzecznikiem kołobrzeskiej policji, by spytać czy przypadek, który opisujemy, został zgłoszony. Odpowiedź brzmiała, że nie.
To tak zany analfabetyzm funkcjonalny, niby dorośli i wykształceni ludzie, a intelektualnie są na poziomie kilkunastoletniego dziecka.
Żerują na ludzkiej naiwnośći i tak potrafią zmanipulować ze nie wiadomo kiedy, a czlowiek traci kasę
Uliczna psychologia top lewel
Nikt nie zmusza ich do gry. Pamiętajmy. Chcącemu nie dzieje się krzywda. Ciekawe czy jeden z drugim którzy stracili kasę tak ochoczo dzielilby sie swoim doświadczeniem gdyby wygrał….
a gdzie tajna służba w celu eliminacji takiego procederu
Te lumpy stoją tam praktycznie codziennie, a nasze służby na hotdogach albo hamburgerach…