Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości mają poważne wątpliwości czy niektóre z dokumentów wydawanych przez Urząd Miasta są ważne. Magistrat uspokaja: dokumenty sporządzane są zgodnie z literą prawa.
Chodzi o praktykę użycia tzw. faksymile, czyli sygnowania dokumentów mało istotnych pieczęcią z kopią podpisu prezydenta. Zdaniem przedstawicieli PiS, którzy dziś zwołali w tej sprawie konferencję, faksymile mogło być jednak używane również na pismach na których wymagany jest własnoręcznie wykonany podpis prezydenta.
-Otrzymaliśmy informację od przedsiębiorcy, że magistrat posługuje się dokumentami, których nie podpisuje prezydent miasta, a są one tylko odciśnięte faksymile – mówił Maciej Bejnarowicz, kandydat na prezydenta Kołobrzegu w najbliższych wyborach samorządowych i wskazywał, że takie dokumenty nie mają mocy prawnej. – Tego typu dokument nie jest podpisany, bo faksymile nie jest podpisem. Pytanie czy taka pieczątka nie jest wykorzystywana bez wiedzy i kontroli prezydenta.- dodał.
Jak powiedział nam dziś rzecznik prezydenta Michał Kujaczyński pieczątka jest zamknięta w szufladzie i ma do niej dostęp tylko sekretarz miasta. Używana jest po wcześniejszym telefonie do prezydent, na takich dokumentach jak obwieszczenia, informacje o przetargach, listy gratulacyjne i zaproszenia. – Pozostałe dokumenty m.in. wszystkie umowy Janusz Gromek podpisuje osobiście – zapewnia rzecznik.
Takie zapewnienia nie przekonują jednak przedstawicieli opozycji, która chce sprawdzić czy faksymile w kołobrzeskim Urzędzie Miasta było używane prawidłowo.
-Zaproponowałem żeby złożyć wniosek do komisji rewizyjnej miasta by komisja zajęła się tą sprawą i wyjaśniła czy wszystko jest w prządku – mówił podczas konferencji Krzysztof Plewko, radny Rady Miasta klubu PiS.