Wyremontowanym molem możemy cieszyć się od 2014 roku. No właśnie, możemy czy raczej mogliśmy.
Rozpoczęty przed wakacjami 2014 roku remont molo był pierwszym na taką skalę remontem od 1971 roku. W kilka miesięcy wymieniono m.in. deski pomostu i barierki, zainstalowano nowe lampy, zmodernizowano głowicę, a przede wszystkim zakonserwowano elementy betonowe, w tym część znajdującą się pod wodą. Całość kosztowała 3,5 mln zł i w 75 proc. kwota ta pochodziła ze wsparcia unijnego.
Styczniowe sztormy pokazały słabość inwestycji. Woda powyrywała deski i połamała barierki. Problemy z molo zaczęły się jednak wcześniej.
– Moja pierwsza interpelacja w tej sprawie pochodzi z września 2015 roku i do tej pory niewiele z tym zrobiono – mówił w środę na sesji Rady Miasta radny niezależny Krzysztof Plewko – Deski odstają i osoby, które tam spacerują mogą o nie zahaczyć i się przewrócić. Mocowania zrobiono za pomocą kołka rozporowego tak jak robimy to w domu chcąc przymocować na przykład karnisze i powiesić firany. Takie wykonanie to jest parodia. Sztorm nam tylko pokazał jak złe jest to wykonanie. Wykonawca powinien w tempie błyskawicznym zrobić te prace od nowa.
Szkody po styczniowych sztormach wyceniono na 470 tys. zł. Teraz ma je usunąć firma, która go remontowała w ramach umowy gwarancyjnej. Jak powiedział nam wczoraj rzecznik prezydenta Kołobrzegu firma już się zobowiązała, że z naprawami gwarancyjnymi upora się do 30 kwietnia.
Na zdjęciu tabliczka zawieszona na wejściu na molo z ostrzeżeniem „Uwaga niebezpieczeństwo” – Ludzie, którzy wchodząc na molo czytają to i rozglądają się gdzie to niebezpieczeństwo – dodawał Plewko – Chodzi prawdopodobnie o to co jest na głowicy gdzie jest dziura w pokładzie i powyłamywane barierki. Taka tabliczka powinna być więc ustawiona gdzie indziej, albo dokładnie opisana.
Molo w Kołobrzegu ma 204,2 m długości i 9 m szerokości. Obiekt składa się z 13 powtarzalnych segmentów o rozpiętości 15,5 m, wspartych na 13 żelbetowych filarach