Już w najbliższy piątek 23 sierpnia o godzinie 19 w Regionalnym Centrum Kultury, Kołobrzeska Orkiestra Kameralna zagra wyjątkowy koncert z cyklu „Muzyka Polska nad Bałtykiem”. Oprócz brawurowej „Orawy” Wojciecha Kilara i romantycznego „Pożegnania Elenaii” Feliksa Nowowiejskiego usłyszymy kultowe dzieło Fryderyka Chopina – I Koncert Fortepianowy e-moll, op. 11. Koncert zagra muzyk młodego pokolenia, ale już z licznymi sukcesami wykonawczymi Miłosz Sroczyński.
– Co spowodowało, że zagra pan koncert w Kołobrzegu?
Miłosz Sroczyński: Do udziału w tym koncercie zaprosiła mnie pochodząca z Kołobrzegu dyrygentka, Antonina Pola Banaś, z którą miałem już przyjemność współpracować. Jestem pod wielkim wrażeniem, że udało jej się założyć w Kołobrzegu orkiestrę kameralną. To wspaniałe przedsięwzięcie, któremu kibicuję. Przybliża muzykę klasyczną mieszkańcom oraz turystom i niewątpliwie podnosi prestiż miasta w obszarze kultury. Z tym większą radością przyjadę do Kołobrzegu.
– Jakie znaczenie ma dla pana muzyka Chopina?
– Ogromne! Jego dzieła towarzyszą mi odkąd pamiętam. Przez jeden rok akademicki w czasie studiów próbowałem nie grać Chopina w ogóle, żeby sprawdzić, czy i jak długo da się żyć bez grania jego muzyki. Niestety, poddałem się wiosną (śmiech). Jego utwory są naprawdę genialnie napisane, a jednocześnie po prostu piękne, przejmujące, i głęboko zakorzenione w polskiej kulturze.
– Wiemy, że wykonuje pan obecnie Wariacje Goldbergowskie Bacha. Proszę o tym powiedzieć i czy będzie pan wykonywał je w Polsce?
-Wariacje Goldbergowskie Johanna Sebastiana Bacha to niesamowity utwór, który obrósł już legendami. Przede wszystkim jest niebywale długi, przez co wymaga od wykonawcy dobrej kondycji i nerwów ze stali. Każda z 30 wariacji powinna zostać wykonana dwukrotnie, co nie zawsze jest akurat przestrzegane, stąd wahania w długości wykonań od ok.50 do ok.90 minut. Ten utwór to majstersztyk, niezwykle skomplikowany wewnętrznie, a jednocześnie bardzo ekscytujący dla słuchaczy. Kiedy ćwiczę i patrzę w nuty to do dzisiaj nie mogę się nadziwić, że człowiek mógł stworzyć coś takiego. W tym roku zagram to jeszcze w Warszawie i w Hamburgu, w przyszłym m.in. w Berlinie i niedaleko Rostocku.
-Czy będzie się można z panem spotkać po koncercie, teraz coraz więcej odbiorców muzyki klasycznej, chce poznać się z wykonawcą, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie, jaki ma pan pogląd na te sprawy i czy zdarzają się w związku z tym jakieś nietypowe sytuacje.
-Bardzo chętnie spotkam się ze wszystkimi, którzy będą chcieli przyjść po koncercie. To dla mnie zawsze wspaniała okazja, żeby dowiedzieć się co sprawiło, że ktoś zainwestował tyle czasu, żeby przyjść i posłuchać muzyki klasycznej, oraz z jakimi wyjdzie wrażeniami. Sytuacje są najróżniejsze – niedawno grałem Wariacje Goldbergowskie w Londynie. Pewna pani po koncercie wyznała, że słuchała w wielkim skupieniu, bo próbowała się doliczyć ile tych wariacji właściwie jest. Wyszło jej, że 27, więc była bardzo blisko! (śmiech)
Dziękujemy za spotkanie.
-To ja bardzo dziękuje za zainteresowanie i do zobaczenia na koncercie.