Mieszkania na wodzie na zachodzie Europy są popularne. Ich ojczyzną jest Holandia. Spotkamy je również m.in. w Niemczech. W Polsce to wciąż rzadkość, a w Kołobrzegu nie ma ich w ogóle. Spytaliśmy w kołobrzeskim Zarządzie Portu dlaczego.
– W kołobrzeskim porcie nie cumują i nie cumowały do tej pory domy na wodzie. Wynika to z faktu, że pływające domy cumują najczęściej na rzekach i jeziorach, a nie na terenach przemysłowych, jakimi są porty morskie. – usłyszeliśmy.
Prezes Zarządu Portu nie kryje też, że postój takiego pływającego domu w porcie byłby zwyczajnie dla jego mieszkańców za drogi i blokowałby ruch pozostałych statków.
Jeżeli nie port to może właśnie jezioro. Okazuje się, że taki pomysł pływających domów na jeziorze Resko rzucił już Carl Hellwig z Urzędu Miasta Barth w Niemczech. Hellwig podczas jednej z ostatnich wizyt w gminie Kołobrzeg przyznał, że jest pod dużym wrażeniem koncepcji zagospodarowania terenów wokół zbiornika. W Urzędzie Gminy Kołobrzeg pomysł się podoba. Nikt jednak nie ma złudzeń, że zanim zacumują tu pierwsze mieszkalne barki, upłynie jeszcze sporo czasu.
– Na przystani można cumować, ale nie ma tam infrastruktury, która umożliwiłaby wygodne funkcjonowanie. – mówi Włodzimierz Popiołek, wójt gminy Kołobrzeg. – Chcemy to zmienić. Dlatego powstaje koncepcja modernizacji tych terenów. Zakładamy, że do wydania pozwolenia na budowę upłynie jeszcze co najmniej 2 lata.
Co innego rzeka Parsęta. Wydaje się idealnym miejscem na zacumowaniu takiego pływającego domu. Jednak zarówno do Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, jak i do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Szczecinie jak dotąd nikt nie zgłaszał się z prośbą o stosowne pozwolenie.
Brak zainteresowania dziwi Kamila Zarembę, który wybudował jeden z pierwszych w Polsce, całorocznych domów na wodzie.
– Należy pamiętać, że jest to statek z funkcją mieszkalną, nie dom na wodzie. Mamy tu koło ratunkowe, bosak i wiadro czerpne, a ja i moja rodzina jesteśmy załogą. – mówi Kamil Zaremba. – To ma zasadnicze znaczenie. Dzięki temu nasze roczne koszty utrzymania „statku” o powierzchni 300 metrów kwadratowych to około 70 złotych wpłacane do Zarządu Wód we Wrocławiu. Pozostają jeszcze opłaty za cumowanie. Tu kwoty są już śmiesznie niskie. Wynajęcie metra kwadratowego linii wody lub nabrzeża kosztuje 20 groszy.
Kamil Zaremba na wodzie mieszka od 2011 roku. Zamieszkał w wymarzonym domu po 6 lat zmagań. Po drodze pojawił się problemy m.in. z zameldowaniem, bo polskie prawo wciąż nie jest gotowe na takie rozwiązania. Jego dom za to został wpisany do Polskiego Rejestru Statków i posiada orzeczenie techniczne o zdolności do pływania zgłoszone w urzędzie żeglugi śródlądowej.
– Wiadomo, pierwszy ma najtrudniej. – przyznaje ze spokojem. – Ale było warto. Przyjaciele z Holandii mówili, jak zamieszkasz na wodzie, zmienisz sposób myślenia i faktycznie, gdy masz za oknem wodę, nabierasz do wielu spraw dystansu.
Jego „statek z funkcją mieszkalną” kosztował go tyle co tradycyjny dom bez działki. Dziś koszt budowy takiego obiektu waha się od 3 do 4 tysięcy złotych netto za metr kwadratowy. Co ciekawe w Kołobrzegu takie pływające domy nie cumują , ale powstają. Buduje je i wysyła do Skandynawii firma Solna Boats (solnaboats.pl).
Fot.:kolumber.pl