Wczoraj opublikowaliśmy list radnych Rady Gminy Kołobrzeg do mieszkańców, w którym nawołują oni do wzięcia udziału w konsultacjach społecznych i powiedzenia „nie” przyłączenia części gminnych gruntów do miasta.
Jednym z argumentów ma być fakt, że – jak twierdzą radni sąsiedniej gminy – miasto wcale nie chce inwestować w te tereny i rozwijać gospodarczo region, ale ratuje się w ten sposób przed utratą statusu uzdrowiska. Ma być on zagrożony, bo miastu brakuje terenów zielonych, tzw. biologicznie czynnych.
Dziś spytaliśmy w Urzędzie Miasta, czy faktycznie za całą akcją przyłączenia do miasta 123 hektarów (części sołectwa Korzystno) stoi obawa przed utratą „certyfikatu”, który gwarantuje miastu jego uzdrowiskowy charakter.
– Status uzdrowiska nie jest w żaden sposób zagrożony – stwierdził w rozmowie z naszym portalem Michał Kujaczyński, rzecznik kołobrzeskiego magistratu – Wymaganych jest nie mniej niż 65 procent terenów biologicznie czynnych, my mamy 72 procent.
Jak dodaje rzecznik, grunty, które zostałyby dołączone, nie wejdą do żadnej z trzech (A, B i C) miejskich stref ochronnych wyznaczonych w statusie. Ponad to w planie zagospodarowania przestrzennego te gminne grunty są oznaczone jako tereny pod infrastrukturę techniczną, produkcję i magazyny i nie są żadnym rezerwuarem zieleni.