W Luksemburgu zapadła decyzja ws. kwot połowowych na przyszły rok. Ekolodzy alarmują, że limity są za wysokie i zagrażają gatunkom.
Na zdjęciu port rybacki w Kołobrzegu. Fot. M. Augustyniak
Ministrowie do spraw rybołówstwa 28 krajów uzgodnili, że połowy dorszy na wschodnim Bałtyku, gdzie łowią głównie Polacy, w przyszłym roku zostaną ograniczone tylko o 15 procent, choć proponowano, by były one wyższe. Natomiast kwoty połowowe dorszy na Bałtyku zachodnim zostały zwiększone o 70 procent.
Polska apelowała, by chronić dorsze w Bałtyku zachodnim, jednak państwa zainteresowane połowami w tej części morza nie zgodziły się na to.
Przypomnijmy, że bałtycki dorsz od lat nie może się odrodzić. Jego zła kondycja (tzw. chudy dorsz) czy brak tej ryby w strefie przybrzeżnej to poważny problem, na który ekolodzy zwracają uwagę od lat. Ograniczenie połowów mogłoby dać szansę na to, by stado się odrodziło.
Zajmująca się pracą na rzecz ochrony światowych zasobów morskich i oceanicznych Oceana skrytykowała ustalenia, jakie zostały podjęte w Luksemburgu. „Niestety Rada zdecydowała o ustaleniu kwot dla dorsza we wschodniej części Morza Bałtyckiego i śledzia w zachodniej części, które nie tylko przewyższają opinie naukowe, ale również kwestionują cel wspólnej polityki rybołówstwa (WPRyb) ws. zapewnienia, że wszystkie połowy będą na zrównoważonym poziomie najpóźniej do 2020 r.” – podała Oceana w oświadczeniu.
Ekolodzy podkreślają, że w ciągu zaledwie 10 lat połowy zasobów zachodniego dorsza spadły o ponad połowę, głównie z powodu ciągłego przełowienia.