Ratownicy WOPR, SAR, strażacy ochotnicy i strażacy z kołobrzeskiej komendy Straży Pożarnej oraz policja zostali postawienia na nogi alarmem o mężczyźnie, który pływał w morzu i nagle zniknął.
Sytuacja miała miejsce w Ustroniu Morskim. Akcja poszukiwawczo-ratownicza była już na dobre rozkręcona, gdy do ratowników podszedł mężczyzna i oświadczył, że prawdopodobnie szukają jego.
– Gdy zobaczył pływające jednostki ratownicze na morzu udał się do ratowników z informacją, że on trenował pływanie. Po tej informacji działania zostały przerwane – informują strażacy z OSP Ustronie Morskie.
Na Facebooku do ratowników zwrócił się sam poszukiwany, szczęśliwie odnaleziony na lądzie.
-Przepraszam jeszcze raz za zaistniałą sytuację. Szkoda czasu ludzi i kosztów zaangażowanych w tę akcję. Po prostu z miejsca, którego wypłynąłem nie było widać wieżyczki ratowniczej. Na przyszłość uważniej będę wybierał miejsca do treningów. I ewentualnie informował ratowników. Żeby nie dopuścić do takiej sytuacji. – napisał pan Rafał.
Tylko w tej akcji na pomoc ruszyły dwa zastępy OSP Ustronie Morskie, dwa zastępy JRG Kołobrzeg, strażacy dysponowali dwoma łódkami, na miejscu były też łodzie SAR-u i WOPR-u.
Jeszcze liczniejsze siły ratownicy zaangażowali w poszukiwania mężczyzny, o zaginięciu którego informowała żona. Kobieta, która straciła kontakt z mężem, wyjaśniała, że mężczyzna oznajmił jej, że idzie do wody, po czym zniknął.
W trakcie trwania akcji poszukiwawczej pojawił się sam zaginiony, którego zainteresowała interwencja służb na plaży. Jak się okazało, poszedł sobie na… spacer nie informując o tym żony.
Pamiętajmy, by wypoczywając nad morzem w rodzinnym gronie mieć ze sobą kontakt, kąpać się na kąpieliskach strzeżonych. Informujmy też najbliższych jeżeli chcemy oddalić się na dłużej. To oszczędzi służbom fałszywych alarmów, a bliskich niepotrzebnych nerwów.